Wszyscy jesteśmy trochę „złamani”

„Wszyscy jesteśmy trochę złamani, ale ostatnim razem kiedy sprawdzałem, złamane kredki wciąż rysowały.” – Trent Shelton


Nie spotkałam jeszcze rodzica, który nie byłby w jakiś sposób „złamany”. Tak naprawdę każdy dorosły niesie ze sobą jakiś bagaż osobistych traum z dzieciństwa – czasem większy czasem mniejszy. Trauma to nie tylko to, co przyjęło się powszechnie za nią uważać. Może nią być wieloletni, systematycznie doświadczany stres, który niszczy umysł i ciało dziecka lub młodego człowieka. Te „pęknięte” miejsca w nas domagają się uwagi i uzdrowienia. To są te miejsca, przez które wpada najwięcej światła.

Nasze dzieci w sposób naturalny uruchamiają w nas te właśnie obszary i pobudzają nas do wzrostu. Małe dzieci nie widzą w nas pęknięć i wyrw, one widzą nas perfekcyjnymi, najlepszymi i najcudowniejszymi rodzicami na świecie To wczesne spojrzenie dzieci jest nam potrzebne, byśmy sami siebie zaczęli widzieć w takim świetle. One przychodzą, byśmy zajęli się tym, co najważniejsze i wskazują nam dokładnie to, co wymaga uzdrowienia. Dzieci słusznie domagają się, byśmy się z nimi bawili, bo wiedzą, że zabawa jest naszym naturalnym stanem (wellbeing) ,z którego wypływa radość, satysfakcja i zadowolenie z życia. Przychodzą, żeby nam o tym wszystkim przypomnieć. Naszym zadaniem jest ten przekaz usłyszeć i zobaczyć, a nie oczekiwać, że dzieci pójdą w „nasze ślady”.

Dzieci skłaniają nas na wszelkie sposoby do zrewidowania naszej przeszłości ,ale nie chcą byśmy tam utknęli. Wiedzą w swojej dziecięcej mądrości, że złamane kredki rysują takimi samymi kolorami jak zupełnie nowe.

W temacie traum polecam książkę Marka Wolynn’a „Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces.” – link do książki tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *