W ludzkiej naturze leży stawianie oporu, gdy czujemy się kontrolowani
“W ludzkiej naturze leży stawianie oporu, gdy czujemy, że jesteśmy kontrolowani. Nauczmy się współpracować z naszymi dziećmi, zamiast je kontrolować.” – Iris Chen
“Wszystkie instytucje edukacyjne opierają się w mniejszym lub większym stopniu na relacjach kontroli. Nauczyciele, w naszej dominującej kulturze, są powołani do sprawowania władzy i kontroli w klasie. Uważa się, że pozycja nauczyciela niesie ze sobą szczególny rodzaj autorytetu, który obejmuje posiadanie specjalnej wiedzy, którą należy przekazać dzieciom, a także uprawnienia instytucji do egzekwowania norm zachowania. ” – Teresa Graham Brett
W naszym społeczeństwie kontrola roztoczona nad dziećmi ma ogrom wspólnego z presją nakładaną na rodziców już od najmłodszych lat życia dziecka – praktycznie od samego urodzenia, a nawet wcześniej. Rodzice zdają sobie sprawę, że wymagania społeczne i instytucjonalne rosną proporcjonalnie do wieku dziecka.
Pierwsze lata życia dziecka to okres względnej beztroski, zachwycania się dzieckiem, jego naturalnym pędem do odkrywania i badania świata. Ale już na tym etapie rodzice zaczynają – świadomie bądź nie – przygotowywać dziecko do szkoły – swobodną zabawę zastępują narzuconymi aktywnościami o charakterze edukacyjnym, zaczynają szukać sposobów na uczenie dziecka czytania lub zapisują na liczne zajęcia. W tym momencie dla dziecka kończy się okres beztroskiego dzieciństwa. Im bliżej tzw. wieku szkolnego tym większa kontrola nad dzieckiem.
Rozmawiam z rodzicami, którzy są zrozpaczeni faktem, że ich dzieci muszą uczyć się nie tylko tego, co im nie jest potrzebne, nie tylko tego, co im się nie przyda na obecnym etapie życia (a kto wie czy kiedykolwiek), ale też tego, co wybiega daleko poza to, co obejmuje podstawa programowa. Ambicje dorosłych są tak bardzo wypaczone, żąda się, aby dzieci sprostały nierealistycznym wymaganiom, podnosi się im poprzeczkę nie zważając na zdrowie psychiczne. Wszystko po to, by zadowolić dorosłych, by dana placówka znalazła się w rankingach jeszcze wyżej.
Wielu rodziców ulega tej presji i nakłada na swoje dzieci kolejne obowiązki, kolejne nakazy i zakazy, kolejne punkty do listy zadań, kolejne zajęcia edukacyjne… Dzieci czują się przytłoczone tym nadmiarem, presją i kontrolą. Pierwszym krokiem jest zwrócenie się nie przeciwko instytucji, ale przeciwko rodzicom, jako tych, którzy egzekwują wymagania i obowiązki i którzy pozwolili nałożyć na siebie rolę nadzorców i zaczęli kontrolować dzieci, ich czas i zasoby. A wymagania z roku na rok rosną, presja staje się coraz większa. Nagle rodzic orientuje się, że dał się zapędzić w miejsce, w którym wcale nie chciał być – jest nadzorcą własnych dzieci i dzień za dniem robi rzeczy, które ani mu się podobają ani są dobre. Rodzice czują, że to, co musza robić pod presją placówki, moralnie nie jest w porządku, krzywdzi dzieci i całą rodzinę, osłabia więź i zabija radość, entuzjazm i spontaniczność dzieci.
Czy tak musi być? Na szczęście istnieją inne modele edukacji, w których dzieci mogą być dziećmi, a rodzice nie muszą roztaczać kontroli nad nimi. Są alternatywne rozwiązania, gdzie rodzice uczą się razem z dziećmi, nie musza ich pilnować, by się uczyły. Nie kontrolują indywidualnego procesu zdobywania wiedzy i umiejętności dzieci, ale towarzyszą im w przygodzie zwanej edukacją, nie żyją pod dyktando i w rytm placówki. Jednym z nich jest unschooling – czyli edukacja naturalna w praktyce. Zapraszam na bloga Wolne Dzieciństwo, a jeśli chcesz osobiście porozmawiać – do kontaktu.