Samokształcenie a uszkolnienie

Edukacja to coś, co robisz dla siebie, aby stworzyć dobre życie. Uszkolnienie to coś, co robią ci inni, abyś pasował do ich planu.

„Dzieci (jak wszyscy ludzie) będą żyć lepiej, uczyć się więcej i stopniowo coraz lepiej radzić sobie z otaczającym je światem, jeśli nie będą ustawicznie przekupywane, karmione pochlebstwami, prześladowane, straszone, poniżane i krzywdzone, jeśli nie będą bez końca współzawodniczyć ze sobą w wyścigu, który tylko nieliczni mogą wygrać, a cała reszta musi przegrać, jeśli nie będą się stale czuły niekompetentne, głupie, niegodne zaufania, winne, przestraszone i zawstydzone, jeśli ich zainteresowania, troski i entuzjastyczne pomysły nie będą ignorowane lub wyśmiewane i jeśli zamiast tego wszystkiego pozwoli im się, zachęci je (jeśli będą tego chciały), pomoże im pracować z innymi, pomagać im, ucząc się od siebie nawzajem, myśleć, mówić, pisać i czytać o rzeczach, które je najżywiej interesują i ekscytują. Krótko mówiąc, jeśli będą w stanie badać świat na swój sposób, kierując własnym życiem i kontrolując je w tak wielu sytuacjach jak to tylko możliwe.” – John Holt, „Zamiast edukacji. Warunki do uczenia się poprzez działanie”.

Holt używa tu terminu „edukacja” w takim sensie „jak czyni to większość ludzi, którzy uznają edukację za coś, co jedni czynią innym dla ich dobra poprzez formowanie ich, kształtowanie i zmuszanie do uczenia się tego, co ich zdaniem powinni wiedzieć”.

Szkoła to miejsce, gdzie ktoś inny decyduje, czego dziecko czy młody człowiek ma się uczyć i jak długo trzeba go nauczać, żeby się tego nauczył. Przekonano nas, że „uczymy się najlepiej wówczas, gdy nie zajmujemy się niczym innym – najlepiej w miejscu, gdzie nikt nie zajmuje się niczym innym.” W takim sensie nauka oderwana jest od życia i nie ma za wiele z nim wspólnego.

Pozwolenie dzieciom na samokształcenie wymaga od rodziców wielkiego zaufania do kompetencji dziecka, ale i swoich własnych. Zakładamy, że dziecko nie musi być „nauczane”, ale może i jest w stanie uczyć się samo. Nie znaczy to, że jest pozostawione samo sobie, ale że to my – rodzice, bierzemy odpowiedzialność za ten proces na siebie zamiast cedować ją na instytucje. To my towarzyszymy i podążamy, to my zapewniamy narzędzia, zasoby środki, dostęp do różnych miejsc i ludzi. Oczywiście, zmienia się to z wiekiem dziecka, kiedy staje się ono coraz bardziej sprawcze, decyzyjne  i samodzielne. Z biegiem czasu dziecko przejmuje całkowitą kontrolę nad swoją edukacją. Tak właśnie uczą się dorośli ludzie – kształcą się sami, by osiągać swoje własne cele i marzenia. Korzystają z różnych zasobów, miejsc  i kontaktów, aby realizować swoje plany osobiste i zawodowe.  O takich uwspółcześnionych miejscach, które Holt – prekursor unschoolingu na świecie, nazwał zasobami ludzi aktywnych, piszę obszernie w jednym z rozdziałów mojej książki „UNSCHOOLING dla Początkujących”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *