„Pozwól dzieciom być szczęśliwymi na swój sposób, bo jaki lepszy sposób znajdą?” – Samuel Johnson

To, co czyni ludzi szczęśliwymi, jest bardzo indywidualne. Mamy tylko jedną rzecz wspólną – każdy z nas jest inny. A więc pomysły dorosłych, np. w kwestii tego, jak dziecko powinno spędzać czas, na co go przeznaczać, czym się zajmować i jak długo, jakie aktywności podejmować, nie są wcale lepsze od tych, które ono samo ma na siebie.
Te pomysły dorosłych bardzo często wcale nie wspierają rozwoju dzieci ani nie mają na celu odkrycie ich unikalnego potencjału, w tym wrodzonych talentów. Jedynie mają na celu „przygotowanie” ich do wykonywania określonych, pożądanych przez przedszkole czy szkołę zadań i obowiązków. A więc dzieje się tak tylko dlatego, że zdecydowana większość rodziców pozostaje pod presją oczekiwań i wymagań placówek, do których ich dzieci będą uczęszczać lub już uczęszczają, oraz uszkolnionego społeczeństwa.
Jeśli chcemy, by nasze dzieci były szczęśliwe, sprawcze i decyzyjne w przyszłości, nie możemy pozwolić, by odkładały siebie i to, co kochają robić, na później, na kiedyś tam, na „wieczne nigdy”. One mają swój wewnętrzny imperatyw, by zająć się tym, co uczyni je szczęśliwymi i spełnionymi dorosłymi, już t e r a z.
Unschooling uwalnia rodziców od presji placówki, a tym samym nie mają oni powodu, by nakładać na swoje dzieci jej oczekiwań i wymagań. Daje dzieciom przestrzeń do podążania za sobą, mnóstwo czasu na zainteresowania i pasje oraz realizację własnych celów edukacyjnych.