O kompetencjach rodziców w edukacji dzieci
Bardzo często spotykam się z takim podejściem rodziców, którzy rozważają drogę edukacji domowej lub edukacji naturalnej/unschoolingu:
– “Ależ przecież ja nie mam żadnych kwalifikacji do nauczania dzieci”.
– “Nie jestem nauczycielką/nauczycielem”
– “Nie poradzę sobie”
– :Jak to sobie wyobrażasz, że teraz mam iść na studia, żeby pomóc memu dziecku w matematyce czy fizyce?” itp. itd.
Rodzice ci są pełni wątpliwości, ponieważ wmówiono im, że potrzebowaliby skończyć co najmniej kilkanaście kierunków studiów, by zdobyć odpowiednie kwalifikacje do nauczania własnych dzieci. Wmówiono im, że nie są w stanie niczego dziecku przekazać bez zgłębienia wszystkich tych przedmiotów wykładanych w szkole.
Daliśmy sobie wmówić, że nasze kompetencje jako rodziców-przewodników, opiekunów i towarzyszy naszych dzieci są niemal równe zeru.
O czym się nie mówi głośno? O tym, co większość rodziców jedynie przeczuwa – o ich naturalnym, niezbywalnym prawu do bycia blisko swoich dzieci i wspieraniu ich w rozwoju. Nie tylko do czasu kiedy osiągną wiek dwóch-trzech lat i można je “wypchać” z domu do placówki, gdzie ktoś się nimi zajmie. Nie tylko późnymi wieczorami, w weekendy i święta lub w wakacje.
Jest to początek artykułu, który pojawi się w mojej nowej książce pt. “Wolne Dzieciństwo”, a którą będzie dostępna do zakupienia już niebawem tutaj na blogu.
Zapisz się na powiadomienia o książce