„Każde dziecko rodzi się kreatywne, a naszą rolą jest zadbać, by takie pozostało. Być może w przeszłości uważaliśmy, że dawanie dzieciom zajęć było kreatywne, ponieważ „dzieci coś robiły”. Ale kiedy zrozumiemy, że kreatywność polega na tym, że dzieci realizują SWOJE POMYSŁY, możemy zobaczyć, że te (narzucone) zajęcia to tak naprawdę tylko wypełniacze czasu. Owszem, te aktywności mogą być nawet przyjemne, ale nie są one wyrazem unikalnej kreatywności dziecka.” – Pennie Brownlee

(…) W unschoolingu nie narzucamy dzieciom czym mają się zajmować, jakie aktywności podejmować, jakie mieć zainteresowania. A jeśli zmieniają one swoje zainteresowania, jest to dla nas całkowicie w porządku. Nie każde zainteresowanie przerodzi się w pasję, ale każde warte jest wsparcia i inwestowania. Wystarczy zaufanie, że ich pasja ich prowadzi. Wspieramy naturalną ciekawość naszej córki. Ale nie kierujemy się tym, co myślą inni, ich opiniami, nie powielamy utartych w społeczeństwie schematów, które limitują, ograniczając rozwój dzieci i ich potencjalną naukę.
Najlepsze, co możemy zrobić to zejść dzieciom z drogi – zobaczyć i dowiedzieć się, co je pasjonuje (a towarzysząc dziecku na co dzień na pewno tego nie przeoczymy), wesprzeć je w tym, a później zejść z drogi, ponieważ i tak w pewnym momencie przerosną nas swoją wiedzą i umiejętnościami w wybranych przez siebie dziedzinach.
Z biegiem czasu wyraźnie widać w czym dziecko jest naprawdę dobre, co je “kręci”, co sprawia, że te iskry w jego oczach błyszczą coraz jaśniej. I jak by to było wspaniale, gdyby okazało się, że każdy nastolatek jest w stanie zarobić na swojej pasji, ponieważ pozwolono mu się jej całkowicie oddać, prawda?
Każdy z nas jest genialny w jakieś dziedzinie, często w kilku. Dzieci także. Ale jeśli zarzucimy dziecko nieistotnymi dla niego rzeczami, zbędną, bezużyteczną wiedzą, której samo nie wybiera, różnymi obowiązkami tak, by brakło czasu i chęci na rozwój pasji – z biegiem czasu zapomni, co je tak kręciło. I tak samo jak u wielu, wielu dorosłych – pogrzebane pod stertą „śmieci” talenty i dary, zostają zapomniane. (…)
Szczęśliwe dziecko dzisiaj i każdego dnia, mogące zająć się tym, co je cieszy, to szczęśliwy i spełniony dorosły jutro. I naprawdę o wiele łatwiej i przyjemniej jest towarzyszyć takiemu dziecku niż później „naprawiać” dorosłego, którego zepsuły nasze oczekiwania, niespełnione ambicje, wymagania, zakazy, nakazy i bezsensowne zasady.(…)”
Jest to fragm. rozdziału o Zaufaniu w relacji rodzic-dziecko z mojego e-booka „WOLNE DZIECIŃSTWO. O wolności w edukacji i życiu bez szkoły – link do e-booka: sklep.wolnedziecinstwo.pl